derf
Administrator
Dołączył: 19 Cze 2005
Posty: 1600
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 10:28, 16 Lip 2006 Temat postu: ZZ Top - Mescalero |
|
|
ZZ Top - Mescalero
Mescalero; Two Ways To Play; Alley - Gator; Buck Nekkid; Goin’ So Good; Me So Stupid; Piece; Punk Ass Boyfriend; Stackin’ Paper; What Would You Do; What It Is Kid; Que Lastima; Tramp; Crunchy; Dusted; Liquor
Skład: Billy Gibbons - g; Dusty Hill - b; Frank Beard - dr
Trudno nie lubić ZZ Top. Trójka brodaczy (dwóch rzeczywistych, jeden tylko z nazwiska) od lat łączy fajny image z muzyką stanowiącą mieszaninę rocka, bluesa i boogie. Płyty utrzymują się na stałym, przyzwoitym poziomie, ale też przyznać trzeba, że trudno dostać przy nich dreszczy z emocji. Mescalero nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem.
Billy Gibbons tak określa ten materiał: Jest tu sporo starego brzmienia ZZ Top. Nie może być inaczej, bo ciągle gramy w trójkę i ciągle używamy tych samych trzech chwytów gitarowych. Czasem tylko idziemy z nimi w jakimś nowym kierunku. Nic dodać, nic ująć - trafne to i zarazem żartobliwe. Płytę wypełniają krótkie, uproszczone kompozycje. Niby nie lubię wysilonego kombinowania w muzyce, ale kilka z tych numerów aż prosi się o rozwinięcie, które powinno nastąpić kosztem co najmniej trzech-czterech niewypałów, bo i takowe są tu niestety obecne. Przez rozlazły Que Lastima naprawdę trudno przebrnąć, a w Tramp i Crunchy zamiast śpiewu pojawiają się jakieś bezsensowne gadki. Mógłbym jeszcze dodać, że w numerach jak Ally-Gator Frank Beard wciąż pracuje na opinię najprościej grającego perkusisty świata, ale zakrawałoby to już na złośliwość, bo w większości utworów nie mam do jego gry żadnych zastrzeżeń.
Przejdźmy zatem do pozytywów. Na Mescalero jest też jednak rzetelne ZZTopowe granie. Najlepsze numery to Two Ways To Play, Stackin’ Paper, Me So Stupid, Piece i Punk Ass Boyfriend; wszystkie opierają się na ciężkim, charakterystycznym brzmieniu gitary, jakie zawsze najbardziej lubiłem w tym zespole (ufam, że użyli swych firmowych instrumentów obszytych futerkiem). Przyjemnie słucha się też wolnego Goin’ So Good; wierzę tylko, że załamania głosu Gibbonsa były tu świadomym zabiegiem - w innych utworach (prócz dwóch wspomnianych powyżej dziwolągów) śpiewa on już normalnie, z tą samą chrypką co zawsze. Kończący płytę blues Liquor - zgrabnie okraszony stylową harmonijką - pozostawia miłe wrażenie po tej nie do końca przekonującej płycie.
PAWEŁ BRZYKCY
Post został pochwalony 0 razy
|
|