derf
Administrator
Dołączył: 19 Cze 2005
Posty: 1600
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 12:39, 01 Paź 2006 Temat postu: Joe Bonamassa - "You & Me" |
|
|
Joe Bonamassa - "You & Me"
Joe Bonamassa to od kilku lat objawienie na bluesowej scenie. Już w wieku kilkunastu lat grywał z B.B. Kingiem, a potem został gitarzystą w bluesrockowej kapeli. Chciał nadal grać ale i śpiewać, więc zaczął dbać o solową karierę, dzięki czemu teraz jest uznany za wirtuoza. Jeszcze przed trzydziestką na koncie ma kilka świetnych albumów, za plecami mnóstwo wyznawców, także w Polsce gdzie niedawno koncertował i słowa uznania od największych. Musi być dobry skoro w tak młodym wieku, do współpracy zdołał już pozyskać Gregga Allmana, Warrena Haynesa, Leslie’go Westa czy legendarnego producenta śp. Toma Dowda. Jego muzyka to wybuchowa mieszanka bluesrocka i southernrocka. Ostatnio zdecydowanie z naciskiem na blues, najczęściej z ukłonami w stronę mistrzów i klasyków tego gatunku sprzed lat, ale co ważne z własnym szlifem, poszukującego i rozwijającego się gitarzysty. Bonamassa dysponuje też świetnym gardłem i to zauważa się od razu, bowiem sam wyśpiewuje większość tematów, przy tym bijąc na głowę innych gitarzystów, których opanowanie instrumentu nie zawsze idzie w parze z umiejętnościami wokalnymi. Najnowszy album “You & Me” wspaniale wyprodukowany przez Kevina Shirleya (znanego z brzmienia płyt: Aerosmith, Dream Theater, Journey) to kolejny przykład jego niepowtarzalnego talentu, muzyka, który nie boi się odcisnąć swojego śladu na znanych starych bluesach, jak i autora własnych, oryginalnych stylizacji, pełnych odniesień do kanonu sprzed czterdziestu lat. Z doskonałymi muzykami w zespole, jak Jason Bonham(!), Carmine Rojas czy Pat Thrall, stworzył jak sam mówi płytę; „skoncentrowaną na ciężkiej muzyce zagranej w bluesowym stylu. To bluesowa płyta, nie rockowa na której jest też blues”. Rzeczywiście dominuje tu jeden, konkretny gatunek i mamy np. ukłony dla Sonny Boy Williamsona („Your Funeral And My Trail”), Ry Coodera („Tamp Em Up Solid”) czy inspirację Django Reinhardtem. Jest wreszcie genialna interpretacja „Tea For One” Led Zeppelin, gdzie Joe całą uwagę skupia na swojej grze, a przy mikrofonie zastępuje go Doug Henthorn. Ognia nie brakuje i w jego własnych utworach, nawet w „Palm Trees Helicopters...” choć to fragment akustyczny. Cała kapela gra zgodnie, chociaż zawsze za pierwsze skrzypce robi gitara Bonamassy. Możemy usłyszeć prawdziwe łamańce w bluesowych solówkach, a gitarzysta wygrywa je na legendarnych instrumentach. Ma słabość do Gibsonów Les Paula sprzed pięćdziesięciu lat i Fenderów z lat siedemdziesiątych. Takie dźwięki starych gitar to smakołyki, a kolekcjonerzy takich zbiorów na pewno mu zazdroszczą. Dzięki wykorzystaniu zasłużonego ekwipunku, udało się wprost nawiązać do muzyki klasyków gatunku, porywającej kiedy trzeba, stonowanej innym razem, ale pełnej autentyczności i zagranej z zębem. Sam Bonamassa podkreśla, że nie chciał grac bezpiecznie, tylko podjąć ryzyko i nie poddawać się regułom. Chciał wejść przez wszystkie drzwi, które stoją otworem i z tej wolności czerpać inspirację. Inspirująca jest także ta muzyka, zamyka ona usta niedowiarkom i sprawia, że bezcelowa staje się dyskusja o tym co jest bluesem a co nie. 8/10
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|